Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Literatura piękna. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Literatura piękna. Pokaż wszystkie posty
Śniadanie mistrzów

Śniadanie mistrzów


Pod koniec zeszłego roku i na początku obecnego nakładem wydawnictwa Zysk i S-ka ukazały się reedycje trzech dzieł Kurta Vonneguta (wydawnictwo zapowiedziało już wydanie kolejnej pozycji, wszystkie one mają wspólny motyw obwoluty skrywającej okładki w żywych kolorach utrzymanych w tej samej tonacji kolorystycznej, dzięki czemu będą ozdobą każdej biblioteczki). Jakiś czas temu Tomek pisał Wam o swojej kupce wstydu recenzując „Kocią kołyskę”, ja dziś natomiast chciałam Wam przedstawić jedną z moich 100 pozycji, które muszę przeczytać przed śmiercią a mianowicie „Śniadanie mistrzów, czyli żegnaj, czarny poniedziałku!”. 



Po raz pierwszy wydana w 1973 roku satyra na amerykańskie społeczeństwo jest równie aktualna w roku 2019 i dotyczy nas wszystkich. Pod przykrywką dość lekkiej historyjki poprzeplatanej własnoręcznie wykonanymi ilustracjami Vonnegut przemyca obraz nas ludzi skupionych wyłącznie na sobie, posiadających pewną świadomość, mimo to jednak pędzących ku zagładzie. 

„Jakiś czas jechali w milczeniu a potem kierowca znów trafił w sedno. Wie – powiedział – że jego ciężarówka zmienia atmosferę w trujący gaz i że planetę pokrywają nawierzchnią, żeby jego ciężarówka mogła wszędzie przejechać.
- I w ten sposób popełniam samobójstwo – zakończył” 

O nic nie dbamy, na nikim nam nie zależy, żyjemy w wielkiej bańce ułudy, która nadymana naszym ego wcześniej czy później pęknie z wielkim hukiem. I choć powieść Vonneguta pozwoli się uśmiechnąć niejednemu czytelnikowi to w końcowym rozrachunku nie będzie nam do śmiechu jeśli nadal będziemy postępować tak jak postępujemy. 

Przerażający jest fakt, że blisko 50 lat po wydaniu „Śniadania mistrzów” jest ono nadal aktualne, co świadczy o tym, że my jako społeczeństwo nadal niczego się nie nauczyliśmy. 

Gorąco polecam. 

Pozdrawiam
K. 

Za egzemplarz recenzencki dziękujemy:



INFORMACJE O KSIĄŻCE 

Tytuł: Śniadanie mistrzów 
Autor: Kurt Vonnegut 
Data wydania: 11 marca 2019 
Gatunek: Literatura piękna 
Wydawnictwo: Zysk i S-ka 
Liczba stron: 336 

Ocena Księgozbioru: 

9/10
Kocia kołyska

Kocia kołyska



Kurt Vonnegut przewijał się przez moją „kupkę wstydu” już od dłuższego czasu. Przyszedł wreszcie ten dzień, że Wydawnictwo Zysk i S-ka zdecydowało się na reedycje dzieł tego klasyka i wiedziałem, że teraz nie mogę już odpuścić :). Wspominam o tym we wstępie dlatego, że z perspektywy „po” już wiem, jak istotny dla odbioru tego co pisze Vonnegut jest nasze dotychczasowe doświadczenie z tym autorem (lub jego brak).




"Kocia kołyska" opowiada o perypetiach pewnego dziennikarza, który postanowił napisać książkę o wielkim uczonym, Feliksie Hoenikerze, twórcy bomby atomowej, zrzuconej później na Hiroszimę. Proces zbierania materiału do książki zaprowadził go do współpracowników zmarłego konstruktora, oraz jego dorosłych już dzieci. Natrafiając w wyniku tego na trop tajemniczej i śmiertelnie groźnej dla świata substancji kryjącej się pod kryptonimem „lód-9”, szereg zbiegów okoliczności skierował naszego dziennikarza i innych, nieprzypadkowych gości, na zapomnianą przez Boga karaibską wyspę San Lorenzo. Z czasem nasz bohater zaczyna odkrywać, iż tajemnicze wydarzenia na kierowanej przez dyktatora wysepce, prowadzą świat po raz kolejny w kierunku śmiertelnego niebezpieczeństwa.





Historie zawartą w „Kociej kołysce” przedstawiłem Wam w bardzo skrótowy sposób i „po łebkach”, bo z tego co zauważyłem, podejście to jest tożsame z podejściem autora do tego aspektu powieści. Książka jest poszatkowana na wiele 2-3 stronicowych rozdziałów, z których każda jest oddzielną sceną, rozważaniem, tematem rozmowy, w którym bierze udział nasz bohater i narrator zarazem. Prosta historia oraz forma może być myląca i łatwo może uśpić naszą czujność. Pomimo, że krótkie, rozdzialiki te są bardzo bogate w różnego rodzaju filozoficzne aluzje, porównania, odniesienia do szerszej niż ta przedstawiona w powieści rzeczywistości. Zamiast absurdalnej historyjki science-fiction zaczynamy zauważać wyraźne nawiązanie np.: do wielu smutnych momentów z historii, gdzie ludzkość pod wpływem fałszywych idei, utopii, poddaje się rządom nielicznych osób. Wymyślony świat San Lorenzo z każdym kolejnym rozdziałem coraz bardziej przypomina nam świat, w którym żyjemy, a zabawne żarty i aluzje stają się coraz bardziej gorzkie. Początkowo lekka powieść, przeistacza się w bardzo poważne rozważania na temat kondycji moralnej społeczeństwa, a czarny, ponury scenariusz zbliża się do nas w tempie szybszym, niż byśmy tego chcieli.

Newt siedział nadal skulony w leżaku. Wyciągnął przed siebie upaćkane dłonie, jakby miał na nich rozpiętą kocią kołyskę.
- Nic dziwnego, że dzieci wyrastają potem na wariatów. Kocia kołyska to tylko kilka iksów ze sznurka pomiędzy czyimiś palcami i dzieciak patrzy, i patrzy na te iksy....
- I co?
- I nic. Nie ma żadnego cholernego kota, żadnej cholernej kołyski.




Całość może nie wywarła na mnie aż tak piorunującego efektu jak na krytykach, ale nie mogę nie docenić talentu autora do tego, w jak niewielu słowach umiał zawrzeć tyle sensu i pomysłowości. W sumie wydaje się, że powieści nic nie brakuje, ale trochę zbyt papierowi bohaterowie i zbyt gorzka satyra (bliżej mi do czegoś w stylu „Paragraf 22”), sprawiły że jednak trochę odczekam zanim złapię za kolejny tytuł Vonneguta. Tak czy inaczej z „Kocią kołyską” zapoznać się polecam, bo wartość jaką niesie za sobą ten tytuł jest bezdyskusyjna, czy się z autorem zgadzamy czy też nie.

Pozdrawiam

T.


Za egzemplarz recenzencki dziękujemy:



INFORMACJE O KSIĄŻCE
Tytuł: Kocia kołyska 
Autor: Kurt Vonnegut 
Data wydania: 28 stycznia 2019 
Gatunek: literatura piękna 
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Liczba stron: 360
Ocena Księgozbioru:

8/10
Cicha 5

Cicha 5


Pozycja, którą Wam dziś chcę zaprezentować nie jest nowością wydawniczą, ale dla mnie było to duże odkrycie i mam nadzieję, że dla wszystkich Was, którzy też nie mieliście okazji się z nią spotkać, będzie równie fascynującą przygodą 

Choć Święta Bożego Narodzenia już za nami ja dopiero teraz dokończyłam serię opowiadań polskich pisarek pod tytułem „Cicha 5” przedłużając sobie ten magiczny okres. Właściwie żadnej z autorek nie trzeba Wam jakoś specjalnie przedstawiać, za to obecność kilku z nich na pewno spowoduje, że jeszcze chętniej sięgniecie po tę pozycję nawet już po świętach. 


Cicha 5 to adres, pod którym znajduje się stara kamienica. W jej mieszkaniach kryją się cudowne historie, czasem poruszające a czasem ckliwe jednak zawsze bardzo mądre. Każda jest inna, ale każda niesie w sobie jakąś prawdę, jakieś przesłanie. Można je potraktować lekko jako miłą lekturę lub bardziej poważnie i wynieść z nich coś dla siebie, ale tak czy inaczej skorzystać z czasu poświęconego na czytanie. Nie będę opisywać poszczególnych opowiadań, bo to się mija z celem, napiszę tylko, że serdecznie Was zachęcam do sięgnięcia po tę pozycję, a jak już skończycie czytać to na pewno zechcecie sięgnąć po kolejną książkę, w której główną bohaterką będzie jedna z lokatorek Cichej 5, a której recenzja już niedługo u nas na blogu ;). 


Pozdrawiam 
K. 

INFORMACJE O KSIĄŻCE

Tytuł: Cicha 5 
Autor: Katarzyna Bonda, Małgorzata Kalicińska, Katarzyna Michalak, Krystyna Mirek, Małgorzata Warda, Magdalena Witkiewicz, Natasza Socha 
Data wydania: 5 listopada 2014 
Gatunek: literatura piękna 
Wydawnictwo: Filia 
Liczba stron: 384 

Ocena Księgozbioru: 

8/10
Wyspa dusz

Wyspa dusz


Akcja powieści „Wyspa dusz” rozgrywa się w latach 1890-1940. Bohaterkami są trzy kobiety. Kristina – dzieciobójczyni, która utopiła swoje dzieci, za co została zamknięta w zakładzie psychiatrycznym, Ellie – młoda, nimfomanka, o osobowości dyssocjalnej, oraz Sigrid – młoda pielęgniarka opiekująca się tymi obiema pacjentkami.

Wszystkie postacie, ich historia oraz stan emocjonalny przedstawione są dogłębnie. Zarówno Kristina jak i Ellie marzą o dobrym życiu jednak trafiają do miejsca, które nie jest marzeniem żadnego człowieka. Choć może nie od razu, jednak każda z pań zapada w pamięć i z upływem stron zaczynają się budzić w stosunku do nich cieplejsze uczucia. 


Tematyka chorób psychicznych, pobytu w szpitalu oraz związanej z leczeniem terapii nawet w obecnych czasach budzi trwogę. Obecnie analizując stosowane na przełomie XIX i XX wieku metody lecznicze wydają się nam one niehumanitarne. Samo umieszczanie ludzi chorych na wyspie i pozostawianie ich tam do końca swoich dni bez rediagnozy po okresie leczenia budzi wiele sprzecznych emocji. Podawanie leków by otumanić a nie leczyć również budzi sprzeciw. Obecnie jest to dla nas niewyobrażalne. 

Książka „Wyspa dusz” nie należy do pozycji szybkich i łatwych. Sprawy poruszone przez autorkę dotykają dogłębnie. Książka jest klimatyczna, mroczna i momentami przytłaczająca ciężarem emocji. Autorka mimo młodego wieku doskonale poradziła sobie z tak trudnym tematem. Nie jest on potocznie mówiąc liźnięty. Styl również zasługuje na duże uznanie. Bardzo często zdarza się, że autor wybierając zagadnienia rzadziej poruszane w powieściach, błądzi i tonie. Tu ewidentnie tego nie ma. Miałam nieodparte wrażenie, że przeniosłam się do tamtych czasów, a opowiedzianą przez Johanne Holmstrom historię tych kobiet oglądam z pierwszego rzędu. Była ona namacalna i niesamowicie realistyczna. 


Osobiście miałam bardzo duży problem żeby zabrać się za pisanie tej recenzji od razu po przeczytaniu tej pozycji. Potrzebowałam czasu na przemyślenia. Absolutnie nie było to spowodowane tym, że książka nieprzypadła mi do gustu, wręcz przeciwnie. Jednak nie jest to pozycja, o której szybko się zapomina. 

Zachęcam Was do sięgnięcia po tę lekturę, bo warto.

Pozdrawiam 
A.

Za egzemplarz recenzencki dziękujemy:



INFORMACJE O KSIĄŻCE 

Tytuł: Wyspa dusz 
Autor: Johanna Holmstrom 
Data wydania: 26 września 2018 
Gatunek: literatura piękna 
Wydawnictwo: Sonia Draga 
Liczba stron: 444 

Ocena Księgozbioru: 
7/10
Nieznana terrorystka

Nieznana terrorystka


Czy zastanawialiście się jak to jest obudzić się pewnego dnia i być na czołówkach wszystkich gazetach oraz we wszystkich wiadomościach? Prawdopodobnie zależałoby to od newsa, w którym jesteście głównym bohaterem. 

Gina Davies znana, jako Doll, to tancerka erotyczna. Zarobione w ten sposób pieniądze odkłada na zakup własnego mieszkania oraz na markowe ciuchy. Pewnego dnia poznaje przystojnego mężczyznę. Spotkanie kończy się upojną nocą w jego mieszkaniu, po której to młody mężczyzna znika zostawiając kartkę z numerem telefonu. 


W Sydney na stadionie policja znajduje bomby. Okazuje się, że za podłożenie ładunku mundurowi ścigają kochanka Giny. Gdy w telewizji pojawia się wzmianka o poszukiwaniu terrorystów dziewczyna widzi na ekranie telewizora swoją podobiznę wraz z młodym mężczyzną. Zdjęcie jest niewyraźne, lecz pewien wypalony dziennikarz rozpoznaje na nim Doll, tancerkę z klubu erotycznego. Chcąc ratować swoją karierę robi o niej reportaż. Choć Giny pada ofiarą poszlakowego, do tego zmanipulowanego reportażu, to wie, że nikt nie uwierzy w jej niewinność. 
„Nietzsche napisał kiedyś, że nie jest człowiekiem, tylko dynamitem. Była to metafora marzyciela. Dzisiaj każdego dnia ktoś gdzieś staje się dynamitem. Tacy ludzie to jednak nie metafory. To żywe trupy, podobnie jak ci, którzy ich otaczają. Rzeczywistości nigdy nie tworzyli realiści, tylko marzyciele, tacy jak Jezus czy Nietzsche.” 

Książka „Nieznana terrorystka” to moje pierwsze spotkanie z twórczością Richarda Flanagana. Z całą pewnością jego styl odbiega od autorów, których podczytywałam dotychczas. W swojej książce doskonale analizuje losy niewinnie oskarżonej kobiety, której życie nie rozpieszczało. Pokazuje nam zaszczucie i strach jaki towarzyszy Ginie. Przedstawia nam również świat mediów i jego siłę. Manipulacje i rozgrywki jakich jesteśmy świadkami, to nie wymyślona przez autora fabuła, to życie. Tak naprawdę Flanagan odkrywa przed nami mechanizm działania informacji, który towarzyszy nam każdego dnia. Sama historia nie jest skomplikowana jednak dzięki barwnemu i plastycznemu językowi czyta się ją z zapartym tchem. Autor umiejętnie dozuje napięcie, poprzez dokładne opisy, tak by czytelnikowi nic nie umknęło. Strach przelany na karty książki jest namacalny. Bardzo łatwo jest nam odwzorować wszystkie uczucia, o których pisze autor, gdyż terroryzm i związane z nim doświadczenia są obecne w naszym życiu. 


„Nieznana terrorystka” to tak naprawdę doskonała lecz niepokojąca analiza tego co nas otacza. 

Co do samego wydania. Książka ma twardą oprawę, więc doskonale sprawdza się jeśli chodzi o wygodę przy czytaniu. Z tego, co widziałam wszystkie książki tego autora wydane przez Wydawnictwo Literackie opatrzone są sztywną obwolutą. Sądzę, że jest to również gratka dla fanów Richarda Flanagana, gdyż książki dzięki temu doskonale prezentują się na półce.

Pozdrawiam
A.



Za egzemplarz recenzencki dziękujemy:
Znalezione obrazy dla zapytania Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie


INFORMACJE O KSIĄŻCE 

Tytuł: Nieznana terrorystka 
Autor: Richard Flanagan 
Data wydania: 14 lutego 2018 
Gatunek: Literatura piękna 
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Liczba stron: 336 

Ocena Księgozbioru:

7/10

Nie ma nieba

Nie ma nieba


To jest moje drugie spotkanie z twórczością Jolanty Kosowskiej. Miałam już przyjemność przeczytać inną pozycję tej autorki a mianowicie „Drugie dno”, której recenzję znajdziecie u nas na blogu. Tamta książka mnie zauroczyła. Styl autorki przypadł mi do gustu, zatem było mi niezmiernie miło, gdy otrzymałam kolejną jej publikację. 

Pani Jolanta Kosowska jak sama o sobie pisze jest osobą szukającą nowych wyzwań i swojego miejsca na ziemi. Lubi podróże, co niewątpliwie znajduje odzwierciedlenie w jej książkach. Z krótkiej wymiany informacji z autorką wiem, że „Nie ma nieba” jest szczególnie bliska jej sercu. Czemu? Nie trudno zgadnąć. Pani Jolanta sama od lat dzieli swoją pracę zawodową czyli bycie lekarzem, z podróżami oraz pisaniem powieści.




O czym tym razem przeczytamy? 

„Nie ma nieba” to wzruszająca i przyprawiająca o gęsią skórkę powieść obyczajowa o dwójce młodych lekarzy. Małgorzata i Maciej poznali się na studiach medycznych. Młodzi, piękni i zdolni. Planowali wspólne życie. Jednak w skutek niedopowiedzeń oraz dziwnych zbiegów okoliczności to, co miało być „na zawsze” niestety uległo rozpadowi.

Dlaczego Małgosia i Maciej się rozstali? Czy ich losy znów się zejdą? To tylko kilka pytań, na które odpowie Wam ta lektura. 

Tak naprawdę w losach tej dwójki przemycona jest jeszcze inna historia. To historia lekarzy i ich pacjentów. Walki na śmierć i życie, walki ze sobą jako człowiekiem i swoimi słabościami.


Większość uważa lekarzy za bezdusznych ludzi, którzy bez mrugnięcia okiem są w stanie przekazać nawet najgorszą diagnozę. Wydaje się, że swoją pracę wykonują machinalnie i nie wkładają w nią głębszych uczuć. Ta książka pokaże Wam, że nasze spostrzeżenia, jako pacjentów bywają mylące, że lekarz też jest człowiekiem i posiada emocje oraz uczucia, które nie jednokrotnie przeszkadzają mu w pracy. Wiele razy słyszy się „nie wolno zabierać pracy do domu”!. Pytanie jak to zrobić, gdy od nas zależy ludzkie życie, gdy pacjentem jest młody człowiek, lub dziecko, który usłyszał porażającą diagnozę. Czy rzeczywiście my jako pacjenci jesteśmy w stanie zdać sobie sprawę z faktu, że nie jesteśmy jedyni a decyzje podjęte przez lekarza decydują czasem o ludzkim być albo nie być. 
„Nie można być przyjacielem każdego pacjenta. Nie można być kimś bliskim dla paruset ludzi. Nie można po każdym, który musiał odejść, nosić żałoby. To ich życie”.

Książka zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Pochłania się ją w zastraszającym tempie. Dzięki niej poznajemy losy medyków, którzy ze względu za zbyt młody wiek i zbyt dużą empatię pozwolili pracy wdepnąć w ich prywatne życie. Przeżycia bohaterów, ich troski, rozczarowania, dylematy życiowe i zawodowe, opisane są w sposób niezwykle realistyczny prawdopodobnie z uwagi na fakt, że jak już wspomniałam, autorką jest praktykującym lekarzem. Love story Małgorzaty i Macieja wciąga i daje do myślenia również nad podstawową zasadą w dobrze prosperującym związku: trzeba rozmawiać, gdyż niedopowiedzenia mogą być brzemienne w skutkach.

Może wydaje się Wam, że połączenie historii miłosnej i perypetii pacjentów widzianych oczami lekarza to za dużo jak na jedną książkę, jednak jesteście w błędzie. Wątki przenikają się bardzo sprawnie dzięki czemu czytelnik nie jest w stanie odłożyć książki na półkę zanim nie zobaczy ostatniej kropki.

Ja gorąco polecam.

A.

DZIĘKUJEMY SERDECZNIE AUTORCE ZA MOŻLIWOŚĆ RECENZOWANIA KSIĄŻKI

INFORMACJE O KSIĄŻCE: 
Tytuł: Nie ma nieba 
Autor: Jolanta Kosowska 
Data wydania: 6 sierpnia 2015 
Gatunek: literatura piękna 
Wydawnictwo: Novae Res
Liczba stron: 292 

Ocena Księgozbioru: 
7/10
Ostatni list od kochanka

Ostatni list od kochanka


Czy szczęśliwa małżonka z kilkunastoletnim stażem i trójką dzieci może być autorką dobrych romansów? To pytanie oczywiście retoryczne, gdyż Jojo Moyes od lat tworzy powieści miłosne na bardzo przyzwoitym, a nawet najwyższym poziomie. Tak przynajmniej „piszą” i „mówią” o niej, bo dla mnie – stroniącego od tego rodzaju literackich uniesień – „Ostatni list do kochanka” był pierwszym razem… 

Historia, rozgrywająca się w Londynie i na francuskiej Riwierze w latach 60. XX wieku, jest z pozoru dość sztampowa – młoda Angielka, Jennifer, żona nieprzyzwoicie bogatego magnata w branży wydobywczej, nie jest w swoim związku szczęśliwa. Więcej – nie była do tragicznego wypadku samochodowego i też nic nie zmieniło się po nim. Może oprócz istotnego faktu – praktycznie zupełnie straciła w jego wyniku pamięć. „Jeju, amnezja, kolejny ograny motyw” – pomyślicie. W tym wypadku jest to jednak ciekawy zabieg literacki, bowiem po kolizji i rehabilitacji, odkrywa w zakamarkach swojej ogromnej garderoby… listy od kochanka, tajemniczego B. 





I w tym momencie najważniejszy trik zastosowany przez Moyes – autorka zrywa z chronologią zdarzeń, rzucając czytelnika raz w zdarzenia sprzed wypadku i płomienny romans z Anthonym „Bootem” O’Harem, zgorzkniałym alkoholikiem, dziennikarzem i rozwodnikiem, a raz w historie Jennifer po tragedii i jej próby odnalezienia kochanka. Do tego dochodzi mąż głównej bohaterki (Laurence), który – jak się okazuje – wie o wszystkim. 

Ale to nie koniec… Jojo Moyes spina historię postacią współczesnej nam dziennikarki – Ellie, która, szukając materiałów do artykułu, odkrywa w archiwum swojej gazety płomienne, miłosne listy Boota do Jennifer. Znalezisko ma, koniec końców, wpływ na życie Ellie, która sama ma romans z żonatym mężczyzną…


Pomysł z takim poszatkowaniem historii i zastosowaniem „współczesnej” klamry bez wątpienia jest ciekawym chwytem literackim. Moyes wyraźnie też stosuje trochę inny styl w opisach i dialogach. Fragmenty współczesne nie posiadają lekkości i widocznego zapału, a dialogi brzmią tak, jakby były z trudnością ciosane z potężnej, kamiennej bryły. Co innego rozdziały przenoszące nas w lata 60. – płynność, namiętność, pasja. Jest to bez wątpienia celowy zabieg, pokazujący czytelnikowi w jak „topornych” – pod względem komunikacji, pisania o emocjach, a wręcz okazywania miłości – czasach żyjemy. 

Siłą tej książki jest też zestawienie obu angielskich społeczeństw – tego sprzed pół wieku, ze współczesnym nam. Inne podejście do roli kobiety, seksu, życia w małżeństwie, rozwodów… Tego w romansie nie spodziewałem się i za to duży plus dla autorki. 


Polecam powieść Moyes, zarówno do samotnego sączenia kolejnych kartek, na przemian z dobrym winem, jak i czytania… w małżeńskim łóżku (podobno i tak Netflix rozbija związki). A poza tym – to romans – nie ma nic przyjemniejszego niż oderwanie się od szarej rzeczywistości… 


„Spróbuj! Wybór masz duży; miłość to loteria –wyciągasz los: - noc ciemna lub świetlna feeria.”

(źródło: „Faust” J.W. Goethe)


Pozdrawiam

T.C.


Za egzemplarz recenzencki dziękujemy:




INFORMACJE O KSIĄŻCE 
Tytuł: Ostatni list od kochanka 
Autor: Jojo Moyes 
Data wydania: 8 stycznia 2018 
Gatunek: Literatura piękna 
Wydawnictwo: Znak Literanova 
Liczba stron: 512 

Ocena Księgozbioru: 

6/10


Copyright © 2014 Ksiegozbiór , Blogger
blog
blog