Ludzie przeciw technologii. Jak internet zabija demokrację (i jak ją możemy ocalić)


Latami przyszło nam żyć szczęśliwie, w dość spokojnych czasach. Ale nic nie jest dane na zawsze, a historia kołem lubi się toczyć. Aktualne wydarzenia na świecie zdają się właśnie nam to wykrzykiwać. Wszystko wskazuje na to, że wypracowany przez dziesiątki lat ład, coraz bardziej się kruszy, a przestarzały i niedostosowany do dzisiejszych czasów system demokratyczny, przestał być lekarstwem na wszystko. Jakie są tego powody, co temu sprzyja? Mało kto wydaje się nad tym zastanawiać. Jedną z osób bijących na alarm jest Jamie Barlett, dziennikarz i publicysta specjalizujący się w najnowszych technologiach oraz autor książki, do której zapoznania się będę Was dzisiaj namawiał. 

Punktem wyjścia w książce “Ludzie przeciw technologii” jest bliższe zapoznanie czytelnika z mechanizmami działania sieci społecznościowych. Bezpośrednio od osób pracujących w Dolinie Krzemowej przy tworzeniu kolejnych zaawansowanych algorytmów, dowiadujemy się jak poprzez niewinne lajki i polubienia, big data wdziera się do naszego życia. Prawie cały dochód Google'a czy Facebooka stanowią wpływy z reklam, tak więc firmy te robią wszystko w celu jak najdokładniejszego sprofilowania każdej osoby. Dzięki temu reklamę, jak i zawartość doręczanych treści można odpowiednio przygotować, a co za tym idzie zwiększyć skuteczność sprzedaży. Ważną informacją już nie jest tylko co lubimy, a czego nie, ale np. nastrój w jakim się aktualnie znajdujemy.


Sytuacja nabiera szczególnej powagi, gdy dotyczy to naszych wyborów moralnych czy politycznych. W jednym z najważniejszych rozdziałów Jamie Barlett prześwietla kampanię Trump - Clinton, pod względem rewolucji jakiej dokonała za pomocą profilowania firma Cambridge Analytica. Włosy stają dęba gdy dowiadujemy się wprost od sztabów wyborczych, z jaką precyzją były serwowane kolejne treści, czy że wspomniany już Google czy Facebook przekazywał do sztabów swoich pracowników. Wisienką na torcie w tej sytuacji wydaje się być stwierdzenie faktu, że najgorsze w tym całym przekazie podprogowym i sterowaniu społeczeństwem jest to, iż mało kto zdaje sobie z tego sprawę, a jeszcze mniej osób to rozumie (w tym ustawodawcy). 

W tym momencie śmiało można przyznać autorowi rację, że nowoczesna technologia w sposób niezamierzony rozszyfrowała system demokratyczny i go po prostu “zhakowała”. W dalszych rozdziałach poznajemy inne zagrożenia związane z rozwojem internetowej społeczności i światowych monopoli typu Google. Chodzi tu np.: o siejącą zamęt postprawdę, czy efekt bańki informacyjnej. Ogranicza ona różnorodność dochodzących do nas informacji, a przez to wprost przyczynia się do wzmacniania bardzo szkodliwego dla demokracji zjawiska, zwanego plemiennością (jak się okazuje to nie tylko Polska przypadłość). Poza tym duża część książki poświęcona jest rozwojowi sztucznej inteligencji, która jak się przewiduje zrewolucjonizuje już niedługo rynek pracy, a mówiąc dokładniej, pozbawi jej wielu osób. To rodzi oczywiście kolejne niebezpieczeństwa oraz odpowiedzi na nie (blockchain, kryptowaluty), po których wymienieniu autor dzieli się szeregiem spostrzeżeń i rad na temat możliwości uratowania świata przed tak bardzo pesymistyczną wizją. 


„Współtwórca LinkedIna i wpływowy inwestor Reid Hoffman w 2017 roku powiedział „New Yorkerowi”, że blisko połowa bilionerów z Doliny Krzemowej w mniejszym lub większym stopniu przygotowała sobie, jak się wyraził, „ubezpieczenie na czas apokalipsy”. (…) Inni na tajnych grupach facebookowych omawiają środki na czarną godzinę: śmigłowce, schrony bombowe, bitcoiny, złoto (…) Zdaniem Antonia wielu przedsiębiorców technologicznych z Doliny Krzemowej podziela jego pesymizm na temat przyszłości, którą współtworzą, tyle tylko że się do tego publicznie nie przyznaje. Mimo to cała ta szkoła przetrwania - broń, amunicja - wydała mi się grubą przesadą. „A ty co masz? spytał Martinez, kręcąc się z taśmą mierniczą przy swoim ogromnym tipi. Zakładasz po prostu, że to się nie zdarzy”. A potem, zanim zdążyłem odpowiedzieć, sam wyjaśnił mi dokładnie, co mam. „Nadzieję. Masz nadzieję. A z nadziei robi się kiepskie ogrodzenia”” 

Widać, że Jamie Barlett siedzi mocno w tym o czym mówi, a posiadane przez niego informacje są z pierwszej ręki. Książka ma nieduży format i trochę ponad 200 stron, tak więc można powiedzieć że jest swego rodzaju kompendium w tej tematyce. Jak przystało na kompendium, kwestie skomplikowane są tu wytłumaczone w naprawdę przystępny sposób i dodatkowo okraszone dużą ilością interesujących przypisów, tak więc absolutnie nie ma miejsca na znużenie. 


Niektórzy zapewne stwierdzą, że zamieszczone w niej treści nie są żadną nowością, a autor jest daleki od wyczerpania tematu. Pewnie tak jest ale myślę, że zamiarem autora było trafić do jak najszerszej grupy osób nieświadomych, a nie odstraszyć ich zawiłościami technologicznymi. To się moim zdaniem całkowicie udało. Poza tym jeśli chodzi o wady, to drażnić może ufność z jaką dziennikarz podchodzi do największych korporacji tego świata (jest przeciwny rozbijaniu monopoli), ale poza tym można chyba stwierdzić, że swoje poglądy polityczne schował do kieszeni, co jak dla mnie jest bardzo istotne. 

Podsumowując, czasy są takie, że tego typu lektura jak dla mnie, powinna być obowiązkowym elementem w szkole w ramach lekcji wiedzy o społeczeństwie. W końcu przede wszystkim od świadomości jak największej liczby osób (dopóki sami możemy coś zmienić) zależeć będzie jakość naszej cywilizacji, która aktualnie znalazła swoje miejsce właśnie w wirtualnej rzeczywistości.

Pozdrawiam
T.

Za egzemplarz recenzencki dziękujemy:




INFORMACJE O KSIĄŻCE: 

Tytuł: Ludzie przeciw technologii. Jak internet zabija demokrację (i jak ją możemy ocalić)
Autor: Jamie Bartlett 
Data wydania: 23 stycznia 2019 
Gatunek: literatura faktu
Wydawnictwo: Sonia Draga 
Liczba stron: 231 

Ocena Księgozbioru: 
8/10

10 komentarzy:

  1. Książka wydaje się naprawdę ciekawa, więc będę miała ją na uwadze. 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Zaintrygowałaś mnie więc z chęcią poznam się z nią bliżej :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wnioski po przeczytaniu podobne, jak moje do tych w trakcie czytania książki 'Homo deus'. Też myślałam sobie, że to jest właśnie to, co ludzie powinni czytać w szkołach, abyśmy mogli poradzić sobie jako społeczeństwo na czekającą na nas przyszłość.
    O tej pozycji jeszcze nie słyszałam, ale nie pewno po nią sięgnę, lubię takie książki otwierające oczy.
    Pozdrawiam, zazamknietymiokladkami.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za wpis i rekomendację, całkowicie przeoczyłem wspomnianego "Homo deus", a teraz wiem że muszę go nadrobić.
      Pozdrawiam

      Usuń
  4. Jakoś czuje, że książka nie dla mnie.
    Pozdrawiam. ;**

    P.

    www.zycie-wsrod-ksiazekk.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Temat bardziej przyziemny, więc faktycznie raczej nie dla Poetki :)

      Usuń
  5. Cały czas jesteśmy manipulowani, nigdy nie będziemy anonimowi oraz niezastąpieni. Internet może nam pomóc, ale również być dla nas bardzo niebezpieczny ;) Chętnie sięgnę po tę pozycję, by dowiedzieć się więcej ;)
    Pozdrawiam cieplutko!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie, na te rzeczy nie mamy wpływu, ale świadome społeczeństwo może je z pewnością o wiele lepiej wykorzystywać.
      Pozdrawiam :)

      Usuń

Copyright © 2014 Ksiegozbiór , Blogger
blog
blog