Wojna Winstona


Dużo pozytywnych opinii słyszałem o twórczości Michaela Dobbsa, mimo to z dystansem podchodziłem do jego książek jak i innych wszelkich political fiction. Kojarzyły mi się one z obszernymi tomami z nadmiarem postaci, wypełnionymi znaną już z historii, a więc raczej nudną fabułą. Tak wiec przypadkiem, a trochę w związku z faktem, że nasz świat znowu pędzi w niebezpiecznym kierunku, zadecydowałem o tym, że zaryzykuje i sięgnę po powieść autora znanego wszystkim z „House of Cards” .
„Jakże straszne, fantastyczne i niewiarygodne jest, że musimy tu robić okopy i przymierzać maski gazowe z powodu kłótni w jakimś dalekim kraju między ludźmi o których nic nie wiemy”
Książka skupia się na przedstawieniu wydarzeń jakie miały miejsce na szczytach brytyjskiej władzy od porozumienia w Monachium, zwanego haniebnym, do pełnej emocji zmiany na fotelu premiera. Powieść skupia się na opowiedzeniu historii dwóch zwalczających się obozów politycznych. Dodatkowo przeplatana jest rozdziałami, w których wielkie wydarzenia przedstawione są z perspektywy drugoplanowych, fikcyjnych zjadaczy chleba. W oczy od razu rzuca się fakt, że są oni opisani w sposób ciekawy, realistyczny i bardzo sprawnie zostali wmieszani w szereg postaci historycznych. Dzięki temu tkwimy w iluzji, że od początku do samego końca mamy do czynienia z materiałem ściśle historycznym. Wybija się tu szczególnie wątek rządowego golibrody, oraz dziennikarza, który ściśle powiązany jest z naszym głównym bohaterem Winstonem.
Wracając do wątku przewodniego książki, to po całej lekturze można odnieść wrażenie, że bardziej niż na Winstonie, autor skupia się na jego oponencie, którym był Neville Chamberlain i jego wręcz chorej potrzebie ustanowienia pokoju za wszelką cenę. Decyzje, które podejmuje wraz ze swoim wiernymi consigliere są motywowane przede wszystkim walką o stołek, tak jakby tragiczne wydarzenia tuż po drugiej stronie kanału La Manche nie miały żadnego znaczenia. Hitler co chwilę po prostu przejmuje kolejne państwa, a w odpowiedzi na to grupa rządząca biegnie do zaprzyjaźnionych redakcji i obmyśla plan, co zrobić aby nie stracić władzy. I tak przez całą książkę. Nie jestem historykiem, ale trochę dziwiło mnie tak jednoznaczne, wręcz czarno-białe przedstawienie tych wydarzeń i praktyczny brak rozterek zaangażowanych w to osób z Chamberlainem na czele. Jest to chyba największy zarzut jaki mam do tej powieści. Z drugiej strony tkwiła we mnie myśl, że być może tak właśnie bezmyślna była i jest w większości przypadków polityka. Złość na część osób i ich wiarę, że ta wojna musi skończyć się w tym lub następnym miesiącu napędzała moją chęć czytania. Można uznać to za duży plus, że mimo znanej historii nie mogłem się od niej oderwać.
„Propagandujmy zatem! Rozdzielcie srebrniki i wciągnijcie na maszt białą flagę”
Dużo miejsca w „Wojnie Winstona” poświęconych zostało czwartej władzy, która momentami wybijała się na tą pierwszą. Powyższy cytat, którego nie mogłem sobie odpuścić, pokazuje jednoznacznie jakie były to relacje. Po wielu rozmowach, targach między redakcjami a ludźmi premiera, odsłania się przed nami ponura rzeczywistość tego jak bardzo można manipulować przekazem. Przedstawione zostało to bardzo sugestywnie za sprawą świetnie według mnie poprowadzonych dialogów, pełnych kruczków, mrugnięć oka, pułapek czyhających na rozmówce. Tak jak w "House of Cards" intryga goni intrygę. Ciarki przechodzą po plecach gdy uświadamiamy sobie jak jeden mały szantaż potrafi zmienić historię całego świata. Przy okazji ujawniają się walory edukacyjne książki, gdyż zdajemy sobie sprawę, że nic od tamtej pory się nie zmieniło. W końcu ostatnie zdanie tego tomu to „I nikt już nie wierzy w to, co piszą gazety”
Na tle tych wszystkich wydarzeń wątek Churchila wydaję się być trochę ubogim. Duży plus za to, że w odróżnieniu od Chambarlaina jest on przedstawiony o wiele dogłębniej. Poznajemy jego zalety jak i szereg wad. Bardzo szybko zdajemy sobie sprawę jak ciężkim we współpracy jest człowiekiem, z drugiej strony nie widzimy żadnego kontrkandydata który mógłby przeciwstawić się Hitlerowi. W wielu miejscach poznajmy jego motywację i obawy. Jednym słowem z każdym pojawieniem się Winstona związany jest cały szereg emocji, nie jest on tu postacią pomnikową, a człowiekiem z krwi i kości.
Na koniec kilka słów o bardzo istotnym elemencie jakim jest tło tych wielkich wydarzeń. Składają się na nie obszerne opisy tego jak ludność, w tym kilkoro wspominanych na początku recenzji fikcyjnych bohaterów, radzi sobie w tych ciężkich czasach. Zarys psychologiczny tych postaci jest o wiele ciekawszy i bogatszy niż kogokolwiek z Downing Street. Bardzo dobrze możemy poczuć strach jaki obezwładnia Londyn przed nalotami. To sprawia, że wątki te czyta się równie przyjemnie i wcale nie musimy przewijać szybciej kartek aby dojść do głównej intrygi. Szkoda, że praktycznie pominięto opisy wydarzeń od strony zajmowanych państw, o tym co się dzieje w Polsce przeczytamy zaledwie kilka zdań.
„Nazywam się Churchil. Urodziłem się, żeby stoczyć tę wojnę”
Podsumowując lekturę, zostałem mile zaskoczony. Mimo kilku wad ostatecznie zniknęły one w natłoku wydarzeń opisanych maczkiem na ponad 500 stronach. Z pewnością przeczytam kolejne tomy, a być może skuszę się również na poprzednie dzieło.
Pozdrawiam
T


INFORMACJE O KSIĄŻCE
Tytuł: Wojna WInstona


Cykl: Winston Churchill


Autor: Michael Dobbs


Data wydania: 2 lutego 2017


Gatunek: powieść historyczna, sensacja, thiller


Wydawnictwo: Albatros


Liczba stron: 560
Ocena Księgozbioru: 
8/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 Ksiegozbiór , Blogger
blog
blog