Lżejszy od fotografii. O Grzegorzu Ciechowskim
września 14, 2018
9
alegrube
,
biografia
,
męskim okiem
,
muzyka
,
Nominacje
,
nowości wydawnicze 2018
,
Piotr Stelmach
,
polecane
,
Wydawnictwo Literackie
Biorąc najnowszą biografię frontmana "Republiki" do rąk, ciężko było mi uwierzyć, że minęło już 16 lat od tego smutnego dnia, gdy odszedł od nas Grzegorz Ciechowski. Tyle też tylko lat miałem wtedy ja, ale mimo to pamiętam jak wielki smutek i zaskoczenie wywołało to wydarzenie nie tylko w świecie muzyki, ale w całym kraju. Nowość od Wydawnictwa Literackiego okazała się być świetnym pretekstem do przypomnienia sobie, dlaczego tak bardzo brakuje nam tego wspaniałego artysty.
"Lżejszy od fotografii. O Grzegorzu Ciechowskim" dosyć różni się od standardowych biografii, ponieważ nie jest, jak to zazwyczaj bywa, zamkniętą opowieścią autora, a prawie tylko i wyłącznie zbiorem wypowiedzi osób blisko związanych z Grzegorzem. Mam tu na myśli wiele osób z jego najbliższej rodziny, grono bliższych i dalszych współpracowników związanych z Republiką, oraz innych artystów, których spotkał jako lider zespołu, lub w późniejszych latach jako producent. Liczba, wspominających Ciechowskiego, osób przekłada się bezpośrednio na grubość książki. Fanów na pewno to ucieszy, tym bardziej, że naprawdę, rzadko która z umieszczonych tu wypowiedzi może wydawać się zbędna.
Tym co od razu rzuca się w oczy, jest odwrócona chronologia, tak więc zaczynamy mocnym uderzeniem, powracając do tragicznego 22 grudnia 2001 roku. Efekt tego u mnie był taki, że kilka pierwszych dni chodziłem jak struty. Smutek wydobywający się z kolejnych wspomnień, mimo minionego czasu, udzielił się bezpośredni również i mi. Historia życia Grzegorza Ciechowskiego pochłonęła mnie na tyle, że ciężko było mi się oderwać od lektury, a po kilku dniach miałem wrażenie jakbym znał Republikę i ich lidera całe życie. Duża w tym zasługa autora tej biografii, Piotra Stelmacha, dziennikarza radiowej trójki. Materiał został zredagowany tak, że dosłownie płyniemy po linii czasu, poznając te same historie raz z jednej, a raz z drugiej strony. Mogę sobie tylko wyobrazić jak wiele materiału musiał on zebrać i ile osób wysłuchać, aby ostatecznie doszło do opublikowania tego tekstu.
W trakcie lektury poznamy Grzegorza Ciechowskiego z perspektywy wielu codziennych, wydawałoby się, mało znaczących sytuacji. Poznamy go jako człowieka ciepłego, rodzinnego, bardzo wrażliwego i o bardzo szerokich horyzontach. Kolejne opowieści jednoznacznie doprowadzają nas do wniosku, że był on nie tylko wielkim artystą, ale również przyjacielem. Ta trochę jednostronna opowieść, wynika po części z formy książki, czyli z tego, że zamiast konkretnych, dociekliwych pytań dziennikarza, które mogłyby do czegoś sprowokować, mamy po prostu luźne wypowiedzi i wspomnienia.
Fanów Republiki do lektury nie muszę zachęcać, ale uważam, że jest to książka nie tylko dla nich. Uważam, że po prostu warto wiedzieć jak przez te lata wiele straciła polska popkultura, bo mało takich osób jak Grzegorz Ciechowski było i niestety mało osób tego formatu na horyzoncie jest widocznych.
Pozdrawiam
Za egzemplarz recenzencki dziękujemy
Znam kogoś, komu tę książkę na pewno się spodoba, więc mu ją polecę. 😊
OdpowiedzUsuńNa szczęście fanów Republiki jest jeszcze sporo, więc i jest komu tą książkę polecać :)
Usuń"Telefony","Odchodząc", "Śmierć na pięć" często jeszcze brzmią w pamięci. Już szykuję miejsce na półce i dziękuję za tak interesująca propozycję. Z Żalem pozdrawiam, Zdzisław
OdpowiedzUsuńCieszę się, że mogliśmy zareklamować ten tytuł. "Lżejszy od fotografii...." jest również bardzo ładnie wydany, tak więc świetnie będzie się prezentować na półce.
UsuńPozdrawiam
Miałam 12 lat gdy ukazała się "Śmierć na pieć", codziennie uparcie słuchałam RMF-u żeby usłyszeć ją choć raz dziennie. "Mamonę" i słynny teledysk z sypiącą się forsą znałam już wcześniej. Potem ukazała się "Nie pokonasz miłości" Gawlińskiego z tekstem Grzegorza, i ta straszna wiadomość o jego śmierci.... Z ogromną przyjemnością przeczytam tą książkę...
OdpowiedzUsuńAch te romantyczne czasy przedyoutubowe, gdy normalne było wyczekiwanie przed TV lub radiem na ulubiony kawałek. Miło powspominać :)
UsuńNagrywanie utworów na kasety z radia...
OdpowiedzUsuńO tak, człowiek czekał w piątek na listę przebojów, nagrywał, a w międzyczasie oceniał czy następny kawałek zmieści się jeszcze na tej stronie, czy już zmieniać na drugą :D
UsuńJak zwykle dopiero jak kogoś stracimy uświadamiamy sobie jak bardzo był ważny.
OdpowiedzUsuń