Dzikusy. Francuskie wesele
października 16, 2017
10
cykl literacki
,
dzikusy
,
Francja
,
literatura współczesna
,
męskim okiem
,
nowości wydawnicze 2017
,
Sabri Louatah
,
Wydawnictwo WAB
Tytuł francuskiej powieści „Dzikusy” z początku był dla mnie mylący i bałem się, że mam do czynienia z dosyć frywolną „pościelówą”. Studiując okładkę szybko zorientowałem się, że „Dzikusy” to thriller polityczny i saga rodzinna, na której punkcie oszalała Francja. Temat bardzo aktualny, ocierający się o rzeczywistość, tak więc dla mnie obowiązkowy.
Książka opowiada o tym, co wydarzyło się w trakcie jednego z arabskich przyjęć weselnych, mających miejsce w Saint-Etienne, mieście na południu Francji. Jest to wesele o tyle niecodzienne, że dzieje się w przededniu wyborów prezydenckich, w których dużą szansę na wygraną - po raz pierwszy w historii - ma przedstawiciel społeczeństwa arabskiego.
Historia skupia się na całej rodzinie pana młodego, którą najczęściej poznajemy z punktu widzenia jednego z młodszych kuzynów, 18-letniego Karima. Szybko zauważamy, że wszystkie wyrażenia ze słowem „arabski” są tu zdecydowanie zbyt ogólnym sformułowaniem. Każda z rodzin pochodzi z innej części świata arabskiego i jak się okazuje ma to bardzo duże znaczenie. Krewni Karima są, tak jak autor tej książki, Kabylami, czyli ludem pochodzącym z Algierii, która była niegdyś kolonią francuską. Fakt takiego pochodzenia, ale też tego z którym pokoleniem imigrantów mamy do czynienia, rzutuje bardzo na stosunek danej osoby do tradycji, rodowitych Francuzów, innych imigrantów, oraz tego co w tej historii jest najważniejsze, do Szawisza, kabylskiego kandydata na prezydenta Francji. Mając tą wiedzę, zagłębiamy się wraz z dalszą lekturą w troski, nadzieje i żale poszczególnych członków familii.
Poprzez opisanie wydarzeń na jednym, wydawałoby się mało znaczącym weselu, Sabri Loutah bardzo zręcznie ukazuje nam panoramę ogromnej części społeczeństwa, które zamieszkuje Francję. Sam autor jest Kabylem tak więc temat opisuje w sposób bardzo ciekawy. Uderza bardzo duża niejednorodność tego środowiska, którą można zauważyć już w tak niewielkiej skali. Kontrastuje to bardzo wyraźnie z oczekiwaniami większości bohaterów, że możliwe jest w ich mniemaniu, aby Francja była jednością, że można gdzieś zasypać coraz głębsze podziały między rodowitymi i przyjezdnymi Francuzami, i że kluczem do tego są prezydenckie wybory. Z drugiej strony pojawiają się głosy, że Szawisz zbytnio oddalił się od arabskich korzeni, nie różni się od innych polityków, a jego chwytliwe hasło ”Przyszłość jest dziś” jest zwykłym zaklęciem, sztuczką wyborczą, a nie nadzieją na coś nowego.
Wątek społeczno-polityczny jest jednak tylko tłem dla właściwej historii. Mamy tu pewną tajemnicę związaną z jednym z kuzynów Karima, który jako jedyny nie przybył na wesele. Pomimo, że nie występuje on prawie w ogóle na kartach tej powieści, to odczuwamy rosnący niepokój i niepewność, która towarzyszy młodemu Karimowi. To jednak dla mnie za mało aby już teraz można było „Dzikusów” określić mianem „thrillera politycznego”. Jest jednak nadzieja, że taka będzie kontynuacja, co przekuje się na bardziej porywającą historię.
Celowo pominąłem część „techniczną” książki ponieważ pod tym względem, tak jak chyba większość recenzentów, nie mam jej nic do zarzucenia. Poszczególni członkowie familii, ich myśli i uczucia są opisane na tyle precyzyjnie, a jednocześnie lirycznie, że poznawanie ich było przyjemnym doświadczeniem. Jednocześnie autor uniknął zbytniego rozpisywania się, bo całość zamknął w niespełna 300 stronach.
Kolejny Dzikus już na mnie czeka |
Ciężko jest mi tą powieść ocenić, bo dużo na to wskazuje, że „Dzikusy” cierpią trochę na tym, że są pierwszym tomem, gdzie pewne rzeczy po prostu należy odpowiednio nakreślić i opisać, aby móc przejść dalej. Sabri Loutah w sposób nieprzeciętny przedstawił Francję, której już niedługo świadkami możemy być my sami i to przede wszystkim przyciąga mnie do tej sagi. Być może, tak jak piszą inni, Sabri ma dar przewidywania przyszłości. A kto nie chciałby jej poznać?
Pozdrawiam
T.
P.S. Za zdjęcia dziękuję @ale.dzien, zapraszam do obserwowania profilu na instagramie.
Za egzemplarz recenzencki dziękujemy:
Bardzo ładna okładka. Wiadomo,że ja jestem sroką okładkową. Ale myślę,że środek również by mnie zaciekawił.Miejmy taką nadzieję,że kiedyś trafi w moje łapki.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie :D
https://okularnicaczyta.blogspot.com/2017/10/recenzja-ksiazki-sonce-umiera-i-tanczy.html
Faktycznie okładka jest przykuwająca, do tego twarda oprawa jest bardzo estetyczna. Co do zawartości to nie powinnaś mieć większych obaw, więcej dowiesz się już w przyszłym tygodniu, kiedy to recenzować będziemy drugą część tej sagi :) Pozdrawiam
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńWłaśnie czytam tę książkę i póki co przytłacza mnie ogromna ilość bohaterów, których nie umiem zapamiętać :D
OdpowiedzUsuńTak zgadza się, też tak miałem, na początku co chwilę zaglądałem do drzewa genealogicznego które na szczęście było na pierwszych stronach:) Przy okazji, w treści pojawia się sporo arabskich zwrotów, ale na końcu jest przydatny słowniczek. Dobrze wiedzieć o tym wcześniej niż po przeczytaniu całej książki, jak to było w moim przypadku :)
UsuńMi też początkowo kojarzyła się z czyś zupełnie innym! Na pewno nie z thrillerem, dopiero instagram mnie uświadomił :D Widzę, że ma ona sporo mankamentów, chociaż coś mnie w niej ciekawi :D Miejmy nadzieję, że drugi tom zrobi na Tobie większe wrażenie :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie, cass z cozy universe
Wszystko zależy od tego co kto oczekuje po takiej książce. Ale po wstępnym zapoznaniu się z drugim tomem myślę, że nasze nadzieje nie są bezpodstawne :)
UsuńOgromnie ciekawi mnie ta powieść :)
OdpowiedzUsuńWidziałam tę książkę kilka razy na instagramie, ale jakoś szczególnie mnie nie zaciekawiła. Może kiedyś się skuszę i przeczytam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko :*
martynapiorowieczne.blogspot.com
Może recenzja drugiej części, którą opublikujemy w przyszłym tygodniu, pomoże Ci w wyborze. Pozdrawiam
Usuń